CHWILA ZDERZENIA
Z PASKUDNĄ RZECZYWISTOŚCIĄ
- Chcesz
wiedzieć czym jest Alghyzz’Dolm? – zapytał Horletan abn Nabis z nerwowym
grymasem czymś w rodzaju uśmiechu, będący uśmierzającym środkiem na bezsilny
ból i strach palący go od środka. – Odebrane rodziny, odebrane ambicje,
odebrana wola, ale wciąż podjudzana świadomość przeżycia. Bestialska metoda,
gdy ofiarujesz nadzieję na dalszy byt, lecz w rzeczywistości jak zwierzę
szczytujesz, gdy on traci ostatnie tchnienie, jak ostatni raz jego ciało okrąża
krew, by potem go wymienić jak stare wytarte sandały. Niewolnicy jak orszak
żywych trupów, żadnego oporu, wrzasku i płaczu... Kolumna czarnych, białych i
śniadych ludzi wciąż z martwą obojętnością idzie w wyznaczony rytm wznosić dla
diabłów przeklęte budowle na cześć i chwałę imienia tej, pod którą wszyscy właściciele
jak zwłoki posłuszni uginają się pod jej słowem jak palmy złowrogim wiatrom.
Nie patrz się za siebie, nie patrz na to jak twoje dziecko umiera pod litościwą
stopą kańczuga, ty masz widzieć tylko stertę kamieni, którą trzeba poukładać,
na tym polega twoje życie. To twoja wina, że cierpią twoi najbliżsi i jedyne co
możesz zrobić to... Budować coraz lepiej i lepiej. Słońce wypala w skórze
bolesne ślady jak gorąca podkowa, które potem rozcinane krwiście zostają przez
troki... Tak – westchnął, otarł łzy, trzęsącą się z gniewu ręką przez
kilkuletnią rosnącą nienawiść.
Usiadł
przy stole. Otworzył swój dziennik i wpisał to co powiedział, a czego uczynić
nie mógł poza strefą swego domostwa. A jutro znów musi jechać konwojem po
dostawę niewolników, by mógł przeżyć w finansowym spokoju wyzbytym z represji
związanymi z podejrzeniami posiadania poglądów grożącym mentalnej stabilności
całego Imperium Wielkiego Un’a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz